
W świecie, gdzie wszystko zmienia się w zawrotnym tempie, zakład Dariusza Kolanowskiego pozostaje wierny tradycjom fryzjerstwa typowo męskiego. Ma swoich wiernych klientów, niektórych nawet od kilkudziesięciu lat. Mogą się tu ostrzyc, obejrzeć w telewizji sport, pogadać “po męsku”. Jedyny temat zakazany – to polityka. Za dużo emocji jak na zakład, gdzie są ostre narzędzia.
Ostatni Mohikanie
autorka: Beata Kwiatkowska
Droga do zawodu: przypadek czy przeznaczenie?
W zakładzie przy Narutowicza 21 pracują Dariusz Kolanowski i Zbigniew Korba. Obaj z imponującym stażem w zawodzie: Dariusz ponad 40-letnim, a Zbigniew 50-letnim.
Jakie były początki? Jak to często się zdarza – przypadek, albo – jeśli ktoś w przypadki nie wierzy – zrządzenie losu.
– Przechodziliśmy z ciotką, bo wychowywała mnie ciotka – mówi Dariusz Kolanowski – ulicą Słowackiego w kierunku kładki, jak do torów by się szło. I mówię do ciotki – “Wejdę do tego zakładu”. A to był taki drewniaczek, malutki zakładzik fryzjerski. Szukałem praktyk. Planowałem być cukiernikiem. Ale jak zobaczyłem ten zakład, pomyślałem, że może pójdę na fryzjera. No i weszliśmy tam. Szefem był Jan Kaliński. On jest teraz prezesem Cechu w Żyrardowie. I przyjął mnie na praktyki. Tak od ręki. Tylko zastrzegłem – chcę strzyc mężczyzn!
Ten przypadkowy wybór okazał się strzałem w dziesiątkę. Dariusz Kolanowski zakochał się w atmosferze zakładu fryzjerskiego. Zaczynał jak wszyscy – od zamiatania podłogi, ale po pół roku już strzygł. Młodzi nawet woleli do niego przychodzić. Szybko się uczył i przeszedł wszystkie etapy – od praktykanta, przez czeladnika aż po mistrza. Założył też własny zakład.
Zbigniew Korba z kolei przygodę z fryzjerstwem rozpoczął w 1970 roku, w Grodzisku Mazowieckim u mistrza Jerzego Plebana. Choć wiele dat ulatuje z pamięci, datę rozpoczęcia pracy pracy u Jerzego Plebana pamięta doskonale – 14 sierpnia 1970 roku. 1 września poszedł już z szefem do cechu spisać umowę. Odbył praktyki, kurs w cechu, z czasem egzamin na czeladnika – w Legionowie. Tak się zaczęło i trwa do dziś. Choć papierów mistrzowskich nie zrobił, fryzjerstwo to jego pasja i nigdy nie myślał o zmianie zawodu.
Zmieniające się trendy w męskim fryzjerstwie
Przez lata pracy Dariusz Kolanowski i Zbigniew Korba byli świadkami wielu zmian w modzie męskiej.
– Kiedyś w latach 70. – wspomina Zbigniew Korba – to były czasy hipisów, modne były długie włosy. Później na tak zwanego Beatlesa. A później to coraz krócej, coraz krócej. No i teraz niektórzy się prawie na zero strzygą.
Dariusz pamięta też dobrze modę “popersa”.
– Jak ja zaczynałem – mówi – to była moda na długie grzywki, długimi, na popersa. Modelowało się te grzywy. Lakier szedł! Teraz tego już nie ma. Teraz w ogóle nie zauważy się w cenniku “strzyżenia z modelowaniem.”
Moda na barberów
Od dawna nie ma samodzielnej męskiej specjalizacji w szkołach fryzjerskich. Chcąc zostać fryzjerem męskim, trzeba zdać egzaminy również z fryzjerstwa damskiego. Jest mnóstwo zakładów, gdzie oferuje się usługi dla kobiet i przy okazji dla mężczyzn. W ostatnich latach nastąpiła zmiana i rosnącą popularność zdobywają barberzy.
– Barber to inaczej jest fryzjer męski – komentuje ostatni trend rynkowy Dariusz Kolanowski. My brody robiliśmy, jak jeszcze tych barberów nie było w Polsce. Może nie tak profesjonalnie, nie z tymi olejkami, farbami.
Mimo konkurencji Dariusz Kolanowski i Zbigniew Korba pozostają wierni swojemu stylowi pracy i klientom.
– Żadne tam “barber shopy”. Tu jest fryzjer męski. Mamy swoich klientów i oni tu przychodzą, bo lubią. Tu sobie pogadamy, tu zawsze sport leci w telewizji.
Jak się utrzymać na rynku
Co jest tajemnicą sukcesu? Punktualność, staranność, umiejętność nawiązania kontaktu – te cechy wymieniają obaj, pytani o to, co sprawia, że klienci do nich wracają od lat.
– To nie może być tak, że zakład jest czynny od dziewiątej, a ja sobie przyjdę o dziesiątej, bo coś miałem do załatwienia. Wystarczy raz, drugi taka sytuacja i ktoś już nie przyjdzie – mówi Dariusz Kolanowski.
Trzeba też umieć z jednej strony doradzić, a z drugiej uszanować decyzje klienta. Często od razu widać, jak najlepiej byłoby klienta ostrzyc, w czym byłoby mu dobrze. Nie każda fryzura pasuje też do każdego rodzaju włosów. Im klienci ufają.
Dariusz Kolanowski i Zbigniew Korba mimo upływu lat i współczesnego trendu na prowadzenie zakładów barberskich pozostali sobie wierni. Są jak Ostatni Mohikanie. Ich zakład to nie tylko miejsce, gdzie mężczyźni mogą się ostrzyc, ale też spotkać, obejrzeć sport, pogadać jak facet z facetem.
***
Fryzjer Darek
ul. Narutowicza 21, 96-300 Żyrardów
***
fot. Paweł Świątek








Artykuł powstał w ramach projektu „Żyrardów Miasto Marzycieli i Rzemieślników”. Zadanie zostało sfinansowane ze środków Miasta Żyrardowa.
